niedziela, 22 kwietnia 2012

Stopy procentowe a ceny mieszkań

Zastanawiając się nad korelacją między dostępnością kredytów hipotecznych a cenami mieszkań natrafiłem na ciekawy artykuł na blogu Cynika9 dwagrosze.com Swoją drogą autor ma bardzo zdrowe i racjonalne podejście do spraw związanych z gospodarką, więc blog ten, który czytam od dłuższego czasu, szczerze polecam. Wracając do meritum, autor rozwodzi się nad zależnością między niskimi stopami procentowymi, co przekłada się na niskie koszty kredytów hipotecznych a konsekwencjami tego w gospodarce. Jak widać to przede wszystkim tanie kredyty są głównym powodem wzrostu cen mieszkań, a nie takie czynniki jak: super zaawansowane technologie przy budowie nowych mieszkań, brak 3 mln mieszkań, kurcząca się dostępność ziemi (ludzi przybywa, a ziemi nie) i inne tego typu rewelacje.



"Gdy gospodarka szybko rośnie zarabiamy więcej €€. Gdy zarabiamy więcej €€ inwestujemy je. Gdzie? W pewne jak w banku nieruchomości które „in the long run” podobno zawsze idą do góry. A to dlatego że ludzie zawsze muszą gdzieś mieszkać a więc… itd,  itp.
No więc przy śmiesznie niskich stopach procentowych, ustalanych przez wesołków w ECB w dalekim Frankfurcie nad Menem bierzemy śmiesznie wysoką pożyczkę. Śmiesznie wysoka pożyczka jest konieczna bo widząc że możemy ją wziąć przy śmiesznie niskich stopach procentowych deweloperzy żądają śmiesznie wysokich cen. Pół miliona za który dawniej kupić można było willę z widokiem na morze starcza co najwyżej na dupleks bez garażu. Ta sama willa kosztuje teraz milion.


Śmiesznie wysokie ceny nikomu jednak nie przeszkadzają. Nie przeszkadzają nam bo stajemy się przecież śmiesznie bogaci w tym procesie,  i to śmiesznie szybko. Nie potrzeba nic robić, wystarczy mieszkać we własnym domu i patrzyć czy równo rośnie. W wartości, oczywiście…  Jeszcze jedna taka ‘upgrade’ - rozmarzamy się – a skończymy w wielomilionowej willi, z basenem, ogrodnikiem i pokojówką.
Wysokie ceny nieruchomości jeszcze mniej przeszkadzają bankom których aktywa rosną jak na drożdżach. Im wyższa pożyczka tym lepiej. Chyba żeby stopy procentowe nagle podskoczyły co by rosnącą bańkę naturalnie oziębiło. Wtedy zarabiając ileś tam moglibyśmy wziąć tylko taką a taką, mniejszą niż poprzednio, pożyczkę. Z mniejszą pożyczką nie byłoby nas stać na milionową willę. Gdyby nie było nas stać na milionową willę to by deweloper nie mógł jej nam sprzedać za milion i musiałby spuścić cenę redukując przy tym swoją śmiesznie wysoką marżę. Ale gdyby spuścił z ceny to inni deweloperzy też by musieli spuścić co by oznaczało że nieruchomości idą jednak czasem w dół.
Spadające nieruchomości przestraszyłyby z kolei bankierów którym aktywa zaczęłyby spadać. Spadające aktywa zamroziłyby dalej akcję kredytową i otrzymanie pożyczki okazałoby się jeszcze trudniejsze. W dodatku w przekręcie zwanym systemem rezerw cząstkowych gdy banki przestają pożyczać zaprzestają tym samym generowania nowego „pieniądza” co straszliwym widmem deflacji zaczyna zagrażać całemu systemowi. Gdyby do tego doszło nieruchomości spadłyby jeszcze bardziej. A gdyby nieruchomości spadły to by się mogło jeszcze okazać że ich właściciele są dużo mniej bogatsi niż się im przedtem wydawało. Ba, mogłoby się nawet zdarzyć, odpukać w niemalowane drzewo, że ich wille mają wyższą hipotekę niż są warte, najprostsza metoda aby zamiast na genialnego inwestora wyjść na półgłówka.
Nie byłoby to do śmiechu deweloperom. Nie byłoby to do śmiechu bankom. No a nam, śmiesznie bogatym w międzyczasie na śmiesznie szybko rosnącej w wartości willi? Dla nas byłaby to katastrofa. Bo przecież mieszkać w tej śmiesznie drogiej willi możemy tylko dzięki śmiesznie wysokiej hipotece. Śmiesznie wysoką hipotekę możemy z kolei spłacać tylko wtedy gdy stopy procentowe pozostają śmiesznie niskie.
Na całe szczęście ani my, ani deweloperzy, ani nasz bank, ani nawet bank centralny naszego kraju, nie mamy nic do gadania na temat stóp procentowych. Te ustala w zupełnym oderwaniu od naszych krajowych warunków, tudzież od rzeczywistości, komitet wesołków w dalekim Frankfurcie nad Menem. Opowiada przy tym żarty że ustalone przezeń centralnie stopy procentowe, te same dla całej strefy euro,  z jakichś powodów optymalne będą dla wszystkich, od koniunktury w Hiszpanii rozgrzanej bardziej niż piasek w słońcu na Costa Brava po lód recesji gdzieś w fińskiej Laponii. Żart jest więc tego samego gatunku jakim za komunizmu było całe centralne planowanie przez biuro polityczne partii. Brakuje jeszcze tylko centralnie planowanego sznurka do snopowiązałek, artykułu w owych czasach autentycznie deficytowego.
No ale może lepiej to my nie filozofujmy tyle tylko cieszmy się z szybkiego bogacenia się. Przynajmniej dopóki komitet wesołków we Frankfurcie nad Menem wie co robi utrzymując latami śmiesznie niskie stopy procentowe a socjaliści którzy poczęli śmiesznego potworka jakim jest idea wspólnej waluty dla wielu całkowicie różnych gospodarek w Europie też wiedzieli co robią powołując komitet wesołków."

3 komentarze:

  1. Mieszkaniówkę w tej chwili czeka nie lada wiraż :( dlatego ceny mieszkań powinny z jednej strony spadać, ale z drugiej strony to wszystko musi się kiedyś zatrzymać.
    http://rynekpierwotny.com/wiadomosci/finanse/czas-proby-czyli-mieszkaniowka-na-wirazu,531/

    OdpowiedzUsuń
  2. http://samcik.blox.pl/2012/04/Kredytowa-rzez-juz-sie-zaczela-Nawet-Open-Finance.html Samcik też wyprodukował coś na temat. Tylko troszkę jakby żałował, że kredytów już nie rozdają.

    OdpowiedzUsuń
  3. 53 yr old Engineer I Ira Ertelt, hailing from Thornbury enjoys watching movies like Only Yesterday (Omohide poro poro) and Bodybuilding. Took a trip to City of Potosí and drives a Ferrari 250 GT LWB California Spider. Spojrz na to

    OdpowiedzUsuń