Dzisiaj polecam Wam artykuł Małgorzaty Kwiatkowskiej z portalu Forsal.pl (Dziennik Gazeta Prawna). Jak już wcześniej wspominałem, popyt na mieszkania był kreowany w ostatnim czasie głównie przez dostępność kredytów hipotecznych. Tymczasem ich dostępność zmalała i spadła do poziomu z 2010 r. Przekłada się to wprost na ilość zawartych transakcji sprzedaży mieszkań, głównie większych mieszkań.
"Sprzedaż nowych kredytów hipotecznych spadła do poziomu z 2010 roku. Wartość nowych pożyczek z dopłatą z budżetu w styczniu i lutym nie przekroczyła 500 mln zł miesięcznie.
O ile w styczniu wartość nowych kredytów udzielonych w ramach „Rodziny na swoim” trzymała się blisko 0,5 mld zł, luty wypadł już znacznie gorzej. Wartość nowych pożyczek była w porównaniu ze styczniem o ponad 15 proc. niższa i wyniosła 421,6 mln zł. W ubiegłym roku średnia wartość nowych kredytów w ramach RnS wynosiła 854,2 mln zł miesięcznie.
Trend spadkowy widoczny był już w końcu ubiegłego roku, kiedy program zaczął działać w nowej formule. Rząd, dążąc do jego wygaszenia, zmienił metodologię obliczania ceny metra kwadratowego mieszkania lub domu, która kwalifikowała nieruchomość do dopłaty.
O ile w styczniu wartość nowych kredytów udzielonych w ramach „Rodziny na swoim” trzymała się blisko 0,5 mld zł, luty wypadł już znacznie gorzej. Wartość nowych pożyczek była w porównaniu ze styczniem o ponad 15 proc. niższa i wyniosła 421,6 mln zł. W ubiegłym roku średnia wartość nowych kredytów w ramach RnS wynosiła 854,2 mln zł miesięcznie.
Trend spadkowy widoczny był już w końcu ubiegłego roku, kiedy program zaczął działać w nowej formule. Rząd, dążąc do jego wygaszenia, zmienił metodologię obliczania ceny metra kwadratowego mieszkania lub domu, która kwalifikowała nieruchomość do dopłaty.